Tytuł: Narodziny magii
Tytuł oryginalny: Hatching magic
Seria: -
Autor: Ann Downer
Liczba stron: 192
Gatunek: Fantasy
Ocena: 6/10
Teodora Oglethorpe jest bardzo smutną dziewczyną. Jej ojciec, który jest biologiem, udał się na misję badawczą do dżungli laotańskiej, a jej wakacje w Bostonie nie zapowiadają się zbyt ciekawie. Do czasu...
Wywerna Gideona, Wika, przeszła przez magiczną dziurę w czasie i teraz jest w Bostonie i szuka miejsca by złożyć jajo. Gideon wyrusza za nią i próbuje ją odnaleźć, jednak nie będzie tak łatwo. Mag szuka czegoś, co ma Teodora, która wcale nie jest tego świadoma. Czy ktoś mówił, że te wakacje będą nudne...?
Tak z grubsza zapowiada się fabuła tej cienkiej, ale jakże ciekawej powieści. Jest to historia krótka, jednak nie brakuje w niej akcji i dużej ilości magii. Bardzo ciekawe fantasy. Pierwszy raz zetknąłem się z tego typu literaturą i sądzę, że było warto, choć moje odczucia co do tej książki nie są do końca pozytywne. Pierwsze 30-40 stron czytało się w miarę okey, jednak potem nadszedł zastój i książka leżała przez jakiś czas nietknięta. Ostatecznie postanowiłem ją skończyć i nie żałuję. Nie jest to fantastyka najwyższych lotów, ale nie można narzekać.
Bohaterów udało mi się w miarę polubić, choć nie wiązałem z nimi żadnej przyszłości (tzn. nie miałem w planach ich jakoś szczegółowo wspominać). Zarówno Teodora jak i Gideon byli bardzo ciekawymi postaciami, jednak moje serce skradła Febrys. Febrys jest demonem i można by powiedzieć - służką Kobolda, co nie jest dużym spojlerem, bo to wiadomo już od pierwszego momentu, kiedy się pojawia. Ta cała jej metamorfoza tak mnie zauroczyła, że po prostu nie mogłem jej nie pokochać. Może jej słowa w ostatnich kartach powieści nie były jakieś wzruszające, ale tak czy siak poruszyły mnie w jakiś sposób. Mamy tutaj też postać Mikko i ojca Teodory. Mikko była na prawdę bardzo fajną postacią i o ile udało mi się ją w pewien sposób polubić, to do pana Oglethorpe mam mieszane odczucia. Nie był mi on specjalnie bliski i książka mogła by być równie ciekawa bez niego. Oczywiście skoro na okładce jest ten piękny wywern, to na pewno jakąś rolę w książce musiał odgrywać. Otóż tym wywernem jest Wika, którą na prawdę udało mi się polubić. Gdyby jej w tej historii zabrakło to... książka nie miała by sensu.
Jak mogliście już zauważyć, zarówno w książce, jak i w recenzji nie występuje słowo >smok<. Na kartach tej powieści opisane są wywerny, a nie smoki. Wika jest typową wywerną, jest mała (ale bez przesady, coś wielkości normalnego człowieka) a pysk ma zakończony dziobem. Są to cechy anatomiczne, które nie pasują do smoków.
Wspomnę także o wydaniu. Okładka jest po prostu świetna. Tytuł i autor są takie wypukłe i można je wyczuć, tyle, że tylko na obwolucie. Wywerna siedząca obok gargulców na prawdę zachęca do czytania! Z tyłu okładki mamy piękny obraz polowania tegoż stworzenia na demona, który na prawdę mi się spodobał i mogę go oglądać godzinami. Tyle tylko, że... tytuł nijak nie pasuje do fabuły. Bo nie ma tu żadnych wzmianek o narodzinach magii, chyba, że autorce chodziło o to, co działo się w ostatnich stronach, ale nie chcę spojlerować. Według mnie tytuł mógł brzmieć zupełnie inaczej.
Podsumowując. Książka ta na prawdę jest godna uwagi, zaciekawia czytelnika, jednak nie jest to historia, która pozostanie nam długo w pamięci. Fakt faktem, czułem jakiś niedosyt, było mi w jakiś sposób smutno, gdy rozstałem się z bohaterami, ale szybko mi miną ten stan. Historia jest na prawdę godna polecenia, ale nie nadstawiajcie się na jakąś perełkę, bo niestety nie jest to ta pozycja.
brzmi ciekawie, chociaż na początku czytania recenzji zastanawiałam się, czym jest wywerna :D
OdpowiedzUsuńJa również nie potrafiłem tego ogarnąć jak zacząłem czytać książkę ;)
UsuńZaintrygowała mnie ta książka, chociaż nie lubię takiej fantastyki, więc nie wiem jak będzie, ale pożyjemy, zobaczymy :) Pozdrawiam, Arystea :*
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Jest cieniutka więc szybko powinno się ją skończyć, nawet jeśli się nie spodoba :D
UsuńUwielbiam fantastykę, a tutaj widzę typowe fantasy, więc na pewno kiedyś po tę książkę sięgnę! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
SilverMoon z bloga Fantastyczne książki
Warta uwagi ;)
UsuńNa oko - typowa historyjka dla dzieci/młodzieży ;p Wolę nieco bardziej rozbudowane lore, a już na pewno nie trawie mieszania naszego świata z innym w "poważnych" historiach.
OdpowiedzUsuńhttp://drewniany-most.blogspot.com/
No typowa, typowa :D
UsuńKojarzy mi się z typowym fantasy dla dzieci. Jakieś tam smo... o przepraszam, wywerny, jakieś tam przybycie maga z innego świata, no i ta niewielka objętość książki. Raczej nie sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńBo kocham czytać!
Nominowałam Cię do herbacianego tagu. Zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://bo-kocham-czytac.blogspot.com/2016/01/tea-book-tag.html
Dziękuję :*
Usuńej ja już i tak mam za dużo książek na liściu must read :(
OdpowiedzUsuńhahahaha padłem :D
Usuń