wtorek, 23 lutego 2016

Cassandra Clare ~ Miasto kości

Tytuł: Miasto kości
Tytuł oryginalny: City of bones
Seria: Dary anioła
Autor: Cassandra Clare
Liczba stron: 512
Gatunek: Fantasy
Ocena: 9/10

Clary Fray jest z pozoru zwykłą, rudowłosą piętnastolatką ze skłonnością do wpadania w tarapaty. Jednak, gdy podczas nocy w klubie Pandemonium dziewczyna jest świadkiem walki dobra ze złem, jej życie wywraca się do góry nogami. Poznaje blondwłosego, leworęcznego chłopaka imieniem Jace, który jak się okazuje, jest nocnym łowcą i walczy z demonami. Z faktów wynika, że ona również nie jest zwykłą Przyziemną. Nie powinna widzieć walki tajemniczych ludzi z tatuażami na ciele z niebieskowłosym nastolatkiem. A jednak ich widzi i to wydarzenie całkowicie zmienia jej życie.

Tak na prawdę fabuła opiera się również na poszukiwaniu, ale nie chcę specjalnie się wgłębiać w fabułę, ponieważ ja czytałem tę książkę zupełnie nie wiedząc, o czym jest i wam również polecam tak zrobić.
Na początku nie mogłem się wciągnąć. Przez jakieś 100 stron trudno było mi się wgryźć, lecz potem było już coraz lepiej. Ta historia po prostu mnie od siebie uzależniła! Nie czytałem w swoim życiu dużo fantastyki, ale ta pozycja wydała mi się naprawdę bardzo oryginalna. Demony, wampiry, wilkołaki i Nocni łowcy...
Pokochałem ten świat! A gdy zamknąłem tę książką, od razu żałowałem że nie mam w swojej biblioteczce "Miasta popiołów".

Jeśli chodzi o bohaterów, to na prawdę udało mi się ich polubić. Mimo, że Clary nie była jakoś specjalnie wspaniałą bohaterką i nie trafiła do moich książkowych ulubienic. Udało mi się też polubić Jace'a oraz Isabelle, która ostatecznie na prawdę zdobyła moje serce. Za to nie bardzo polubiłem Simona, który miejscami na prawdę mnie irytował. Czasem miałem wrażenie, że zachowuje się jak jakieś niewychowane i egoistyczne dziecko. Nie wiem czemu, ale nie trawię tego człowieka.

Nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo uważam, że o tej pozycji już każdy słyszał i każdy wie, jakie to cudeńko. Istna perełka!

Sądzę, że mimo okładki, która nie jest jakoś specjalnie wyszukana i rekomendacji Stephenie Meyer tą książkę na prawdę trzeba przeczytać. Każdy, kto kocha świetne książki, zgrzeszy, jeśli nie sięgnie po tę pozycję!

niedziela, 21 lutego 2016

Rainer M. Schroder ~ Dni ciemności

Tytuł: Dni ciemności
Tytuł oryginalny: Tage Der Finsternis
Seria: -
Autor: Rainer M. Schroder
Liczba stron: 196
Gatunek: Literatura grozy
Ocena: 8/10

Wiekowy klasztor Himmerod w dolinie rzeki Salm jest oazą ciszy i spokoju. Jednak za grubymi murami tegoż klasztoru zaczynają się dziać przerażające rzeczy. Kto stoi za zbezczeszczeniem ołtarza? Dlaczego brat Paulinus popełnia samobójstwo? Dlaczego jeden z braci popada w dziwną obsesję? Czemu na oczach tych wysoce wierzących ludzi dochodzi do kolejnych samobójstw/morderstw? Czemu wszystkich dręczy niepokój?
Jednak zamiast głębokiej modlitwy i wezwania egzorcysty, Ojciec Martinus, przeor opactwa wzywa do klasztoru agnostyka, człowieka, który zajmuje się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Przeor, nie chcąc wzbudzać niczyich podejrzeń nazywa agnostyka bratem Thomasiusem. Brat Thomasius rozpoczyna dochodzenie, jednak im więcej odkrywa, tym więcej pojawia się pytań i nowych zagadek. Aż w klasztornej bibliotece wpada na pewien trop...

Zakup tej książki był zupełnie spontaniczny. Gdy pojechałem na wakacje do cioci do Warszawy, szybko odkryłem wspaniałe księgarnie z tanimi książkami. Bardzo blisko znajdowała się księgarnia "Tak Czytam", w której książki były w naprawdę niskich cenach. Dorwałem tam 3 powieści i jedną z nich były właśnie "Dni ciemności" autorstwa niemieckiego pisarza - Rainera M. Schrodera. Książka zwróciła moją uwagę świetną okładką. Bez zastanowienia kupiłem i zapłaciłem za nią nie całe 4 zł! Była zupełnie nowa. Jednak dopiero w styczniu udało mi się ją przeczytać.
Od razu chcę ostrzec, iż jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach. Ja z natury jestem dość bojaźliwą osobą i nie czuję rozluźnienia po obejrzeniu horroru. Kupując tę cieniutką historię nawet nie wiedziałem, o czym jest. Wiedziałem, że mi się spodoba. Średniowieczne klimaty, klasztory i tym podobne to coś, co kocham. Jednak nie sądziłem, że czytając tę broszurkę będę czuł takie przerażenie! Powieść ta pozostawiła straszne piętno na mojej psychice. Po przeczytaniu jej zarwałem noc. W ogóle nie mogłem zasnąć! A jedna scena przyprawia mnie o ciarki aż do tej pory! Ale mimo wszystko uważam, że naprawdę opłacało się po nią sięgnąć.

Na kartach tej książki poznajemy wielu braci. Jednak z żadną z postaci nie udało mi się jakoś specjalnie zżyć.
Brat Thomasius jest ateistą, któr
y podjął się wypełnienia tego zadania. Ale za jaką cenę! Po wydarzeniach, jakie miały miejsce pozostał zupełnie innym człowiekiem.
Ojciec Martinus również jakoś specjalnie mnie nie zachwycił, ale każda z postaci dała się polubić.

Czytając tę historię czułem autentyczne przerażenie. Coraz większa ilość rodzących się zagadek powodowała, że nie mogłem oderwać się od książki.

Dodam też coś o kwestii wizualnej, która na prawdę przykuwa nasz wzrok. Na okładce widzimy osobę w zakrwawionym habicie związanego sznurami i łańcuchami. Jak się później okaże, postać ta będzie miała olbrzymie znaczenie. Papier jest naprawdę dobrej jakości. Czcionka jest bardzo duża. Przed każdym nowym rozdziałem jest jakaś ilustracja. Dodatkowo w tytule każdego rozdziału i w pierwszym wyrazie rozdziału jest ładny inicjał. Wydawnictwo starało się jak mogło, aby nie była to broszurka.

Po tę książkę na prawdę warto sięgnąć, a szczególnie, jeśli lubicie grozę! Ciekawa fabuła, zagadki to to, co wszyscy lubimy. Serdecznie polecam!



wtorek, 16 lutego 2016

Rachel Van Dyken ~ Utrata

Tytuł: Utrata
Tytuł oryginalny: Ruin
Seria: Zatraceni
Autor: Rachel Van Dyken
Liczba stron: 304
Gatunek: New Adult
Ocena: 9/10

Kiersten jest szarą myszką, która dotychczas mieszkała w "dziurze''. Teraz jednak dostała się na Uniwersytet Waszyngtoński. Jej współlokatorką jest Lisa - ogromna wielbicielka umięśnionych facetów. Kiersten, bo jakże inaczej, już pierwszego dnia robi z siebie totalną idiotkę przed Westonem, który jest opiekunem roku.

Brzmi to jak typowy, nudny romans, jednak wcale nim nie jest. Im dalej czytamy, tym dowiadujemy się więcej. Początek jest dość schematyczny, jednak po pewnym czasie zauważamy, że schemat zniknął.
Książkę czytało mi się na prawdę szybko. Bardzo żałuję, że była tak cienka. Już od pierwszych stron się wciągnąłem a na mojej twarzy cały czas gościł uśmiech. Nie mogłem się oderwać od tej historii. Śmiałem się, płakałem. Ta książka po prostu łamie serce i bawi się naszymi uczuciami.
Tak, jestem chłopakiem i przeczytałem New Adult i wcale się tego nie wstydzę. Zapewne większość moich znajomych uznała by mnie za geja z tak błahego powodu, jakim jest okładka. Otóż nie. Gejem nie byłem, nie jestem i nie zamierzam być. A takie opinie tylko z powodu tematyki tej książki mam gdzieś. Na prawdę uważam, że warto sięgnąć po tą pozycję. Nie liczy się płeć. Według mnie książka jest odpowiednia zarówno dla dziewczyn jak i chłopaków.

Jeśli chodzi o bohaterów, to na prawdę udało mi się polubić. Kiersten w moich oczach była na prawdę piękną dziewczyną, jednak trochę bardziej od niej polubiłem jednak Lisę.
Zarówno Weston jak i Gabe byli by pewnie świetnymi kumplami i nie raz bym wyszedł z nimi na piwo, gdyby zdarzyła się taka okazja.

Uważam, że książka mimo odpychającej okładki jest na prawdę godna uwagi. Polecam ją wszystkim, bo to na prawdę świetna lektura pokazująca, czym jest życie. Gorąco polecam!

czwartek, 11 lutego 2016

Julie Kagawa ~ Talon

Tytuł: Talon
Tytuł oryginalny: Talon
Seria: Talon
Autor: Julie Kagawa
Liczba stron: 416
Gatunek: Fantasy
Ocena: 10/10

Talon jest to organizacja, która zajmuje się wszystkimi smokami na świecie. Podporządkowuje je i sprawia, że ludzie nie mogą się o nich dowiedzieć. Jedynymi stworzeniami ludzkimi, którzy wiedzą o tych zwierzętach, to Zakon Świętego Jerzego. Zakon ten jest wrogiem Talonu. Twierdzi, że smoki to diabły, demony i w imię ludzkości trzeba je wszystkie zabić.
Bliźniaki Ember i Dante są młodymi smokami, tak zwanymi pisklakami. Po odpowiednim szkoleniu przyjeżdżają do Crescent Beach pod postacią nastolatków i tam mają się zasymilować i wtopić w otoczenie. Młode smoki mają nadzieję, że będą miały trochę więcej czasu dla siebie, jednak nie wszystko toczy się po ich myśli, a szczególnie po myśli Ember. Tak na prawdę Talon planuje im połowę dnia, a dopiero potem mogą robić to, na co mają ochotę.

"Są demonami. To żmije samego diabła. Dążą do całkowitego zniewolenia ludzi, a my jako jedyni stajemy między tymi mordercami a ludźmi, którzy nie zdają sobie sprawy z zagrożenia"

Ta książka jest po prostu nieziemska!!! Nie chcę tutaj zbędnie przedłużać specjalnymi wstępami, więc od razu przejdę do zachwytów.
Miałem dystans do tej książki i nie spodziewałem się jakiegoś epickiego dzieła, jednak strasznie się myliłem. W ręku trzymałem jedną z najlepszych historii, jakie do tej pory czytałem. Przepełniona humorem, ociekająca akcją i dynamiką, uzupełniona fantastycznym wątkiem romantycznym. Po prostu mistrzostwo!
Nie nadstawiałem się też na coś wspaniałego na samym początku, bo znana zapewne Wam świetna blogerka i vlogerka Caroline z Caroline in the Bookland (pozdrawiam ;)) uważała, że początek był dość nieciekawy, jednak ja wciągnąłem się od pierwszych już stron! I chcę też podziękować tejże vlogerce za świetną recenzję, bo gdyby nie ona, prawdopodobnie nie sięgnął bym po to cudeńko.

Bohaterowie są po prostu świetni. Bardzo udało mi się polubić Ember. Ba! To moja nowa książkowa żona! Była typem bohaterki, który na prawdę lubię. Typ buntownika, osoby, która nie chce żyć ciągle według zasad.
Na początku czytania myślałem, że uda mi się polubić wszystkich bohaterów, jednak Dante... Nienawidzę go! Nie chcę się zbytnio o nim wypowiadać, ale on był po prostu beznadziejny.
Mamy tutaj też postać ze Świętego Jerzego, czyli Garreta. Garret był osobą, którą udało mi się bardzo polubić. Oczekiwałem też, że uda mi się równie, jak Ember i Garreta, ubóstwić Rileya, jednak on, mimo że był postacią na prawdę interesującą, nie był dla mnie jakoś specjalnie znakomity.

Poza tym jeszcze kwestia okładki... Jest po prostu fantastyczna! Nie dość, że tytuł i autorka odbijają światło, to do tego jeszcze w dotyku czuć te łuski... Po prostu mistrzostwo!

Książka jest pisana z perspektyw różnych postaci. Perspektywy te są przeplatane i możemy każdą sytuację poznać oczami różnych bohaterów. Mimo gabarytów tej powieści, czytało mi się ją na prawdę szybko. Serdecznie polecam tą historię. Nie pożałujecie!


niedziela, 7 lutego 2016

Podsumowanie stycznia

Hej. Witam Was w spóźnionym podsumowaniu stycznia. 

Wrap up
W tym miesiącu udało mi się przeczytać pięć książek. Nie były to powieści grube, aczkolwiek jestem zadowolony ze swojego wyniku. 

Styczeń zacząłem z krótką powieścią "Psi żywot" autorstwa Petera Mayle. Książka ta niezbyt mi się podobała. Trochę się z nią męczyłem, jednak była w sumie okey i mogę ją w sumie polecić, bo z tego co widzę, tylko mi się tak dłużyła. 

Następnie sięgnąłem po kolejną, cieniutką książeczkę i były to "Narodziny magii" Ann Downer. Była to w miarę okey historia fantasy, chociaż niezbyt wymagająca i wątpię, aby spodobała się osobom zaawansowanym w temacie fantastyki, jednak uważam, że warto, bo to na prawdę ciekawa historia.

Po skończeniu "Narodzin magii" sięgnąłem po "Talon" Julie Kagawa. Ta książka jest po prostu znakomita! Nie mogłem się w ogóle wyrwać od tego świata, a Ember jest kolejną już moją książkową żoną. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu.

Po skończeniu "Talonu" miałem olbrzymiego kaca, ale nie chciałem ubolewać nad tym, że nie posiadam kolejnego tomu, więc od razu sięgnąłem po "Utratę" autorstwa Rachel Van Dyken i to... Było po prostu lepsze niż "Talon"! Śmiałem się, płakałem, po prostu nie mogłem się oderwać! Polecam każdemu!

Potem sięgnąłem po kolejną cieniutką książeczkę i były to "Dni ciemności" Rainera M. Schrodera. Powieść okazała się idealnym straszydłem. Czytając tę historię na prawdę odczuwałem niepokój, a po skończeniu jej nie spałem całą noc. Według mnie jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach, więc nie polecam dla wrażliwych. 

Styczeń był obfitym miesiącem czytelniczym, Udało mi się przeczytać 1268 stron, a w lutym mam ferie, więc... mam nadzieję przeczytać więcej.

TBR
Jeśli chodzi o luty...

Aktualnie czytam "Miasto kości" Cassandry Clare i za maksymalnie dwa dni skończę tę książkę. Następnie mam w planach skończyć "Superwulkan" Harrego Turtledove i "Miecz ciemności" Sherrilyn Kenyon. A jak dobrze pójdzie i skończę te powieści to zabieram się za "Tygrysa" Jonha Vaillanta, "Szóstą erę" Roberta Cichowlasa i "Deadline" Miry Grant.

Plany mam duże i raczej nie uda mi się ich zrealizować, ale tak czy siak spróbuję.

Book haul
Z racji że w ostatnich miesiącach zdobyłem dużo nowych książek, w styczniu kupiłem tylko jedną. Jest to "Superwulkan" Harrego Turtledove i mam nadzieję, że niebawem będzie recenzja.

To już wszystko w tym krótkim i bardzo chaotycznym (za co serdecznie przepraszam) podsumowaniu minionego miesiąca. A co Wy ciekawego czytaliście w styczniu i zamierzacie przeczytać w lutym? Pisać szybko! :D
Jak mogliście zauważyć, dawno nie publikowałem żadnej recenzji i mam zaległości, dlatego w lutym postaram się umieszczać po dwie recenzje w tygodniu. Mam nadzieję, że Was nie zamęczę :)


Template by Vertoliare