Tytuł: Superwulkan
Tytuł oryginalny: Supervolcano: Eruption.
Seria: -
Autor: Harry Turtledove
Liczba stron: 560
Gatunek: Książka katastroficzna
Ocena: 5/10
W Parku Narodowym Yellowstone, uśpiony od setek
lat, superwulkan tworzy złudne poczucie bezpieczeństwa w państwie zupełnie
nieprzygotowanym na to, co oferuje.
Colin Ferguson jest policjantem, który aby odpocząć od swoich spraw i od rozwodu wyjeżdża do Yellowstone, gdzie poznaje młodą geolog - Kelly Birnbaum. Wywiązuje się romans, jednak nad parą wisi olbrzymi kataklizm.Jak widać, opis historii napisałem dość słabo i wzorowałem się na opisie z tyłu okładki, ponieważ trudno powiedzieć, o czym jest ta książka.
Z jednej strony mamy Colina, którego życie kręci się wokół
rozwodu i nowo poznanej kobiety, a następnie historię jego byłej żony i
dzieci.
W zasadzie, to naprzemiennie co
kilkanaście/kilkadziesiąt stron pojawiały się opisy z perspektywy różnych
bohaterów, którzy są ze sobą w pewnym stopniu powiązani.
Mamy tutaj oczywiście wybuch superwulkanu, który jak
się wydaje motywem przewodnim. Jednak tak nie jest. Superwulkan jest wątkiem
pobocznym, zepchniętym gdzieś tam daleko i trudno o to, aby go wyszukać.
W rezultacie mamy denną historyjkę obyczajową o
losach romansującego faceta w wieku średnim, kobiety, która fatalnie idzie w
życiu i ich dzieci - również niezbyt ciekawi.
To tworzy mieszankę, którą można nazwać tylko jednym
słowem, mianowicie, żeby najładniej zabrzmiało - odchodami.
Bohaterów jest to ogrom. Począwszy od Marshalla (którego najbardziej chyba zaakceptowałem, ale nie polubiłem), przez kolejne dzieci Colina, aż do jego byłej żony.
Mimo wielu postaci wcale nie tak łatwo się zgubić. Da
się w pewnym stopniu ogarnąć, kto jest kim, aczkolwiek z polubieniem postaci
będzie raczej trudno.
Pióro pana Harry'ego jest bardzo ciężkie. Tekst czyta się bardzo trudno. Sam w zasadzie za bardzo na tekście się nie skupiałem, czytałem na przymus, bo nie lubię zostawiać lektury nieskończonej. Kupiłem ją w przecenie, bo skusił mnie tytuł, okładka, opis i rekomendacje, ale się zawiodłem.
Nie widziałem ani jednej pozytywnej opinii na temat
tej powieści.
Superwulkanu za wiele tu nie ma. Jest to bardziej historia obyczajowa, a i tak uważam, że lepiej wydać pieniądze i poświęcić na coś porządniejszego. Nie jest to lektura lekka i przyjemna. Nie polecam.
-------------------------------------------------------------
Tak, wiem, nie było mnie dość długo, ale wracam zmobilizowany z dużą dawką recenzji ;) Mam nadzieję, że mnie pamiętacie i wrócicie :)
Wygląda mi to na próbę stworzenia amerykańskiego, głupkowatego akcyjniaka, która nie wyszła ;D Może i dobrze?
OdpowiedzUsuńA od kwietnia w sumie aż tak dużo czasu nie minęło...
drewniany-most.blogspot.com
Głównie nie pisałem przez zastój czytelniczy, ale wracam :D
UsuńDziękuję, że o mnie pamiętasz <3
Nigdy nie ciągnęło mnie do książek czy filmów katastroficznych, więc na "Superwulkan" pewnie bym nawet nie spojrzała... Może to nawet i lepiej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Królowa Książek.
Nie dotykaj tego... to zuo!
Usuń