Tytuł: Departament 19
Tytuł oryginalny: Department Nineteen
Seria: Departament 19
Autor: Will Hill
Liczba stron: 452
Gatunek: Horror młodzieżowy
Ocena: 6/10
Jamie Carpenter prowadzi normalne życie szesnastolatka, jednak pewne wydarzenie wywraca jego życie do góry nogami. Chłopak widzi swojego ojca po raz ostatni... Okazuje się, że nie był on szeregowym urzędnikiem Ministerstwa Obrony, ale należał do Departamentu 19 - tajnej rządowej organizacji mającej na celu walczyć z wampirami. Jamie jest śmiertelnie zagrożony, lecz musi walczyć i uratować matkę... Powieść trafiła do mnie zupełnie przypadkowo, ponieważ wygrałem ją na wycieczce szkolnej, lecz gdybym zobaczył ją na półce w księgarni, z pewnością nie sięgną bym po tą pozycję, ale jak już trafiła w moje łapska, musiałem ją przeczytać, nie było innej opcji!
Stylu autora nie można nazwać lekkim, bo taki nie jest. Powieść czytało mi się nie tyle ciężko, co z irytacją. Historia przedstawiona na kartach powieści miała mnie przerazić (co się autorowi udało już w prologu), jednak kolejne strony były fatalne... Wydawało mi się, że czytam książkę o tematyce młodzieżowej, ale pisanej przez autora literatury dziecięcej, który nigdy nie miał styczności z powieściami dla młodzieży. Na prawdę, to był strasznie dziecinny styl, do którego jednak przyzwyczaiłem się podczas ciągłego czytania. Historia strasznie mi się dłużyła, ale koniec jednak uratował ją od złej oceny. Koniec, czyli ostatnie pięćdziesiąt/sześćdziesiąt stron. W swoim życiu przeczytałem kilka thrillerów i horrorów, ale żaden z nich nie wzbudził we mnie takiego obrzydzenia, oraz nie było w nim tak makabrycznych opisów. To zdecydowanie plus!
O głównym bohaterze da się tylko powiedzieć tyle:
Pyskaty tchórz udający wielkiego twardziela i myślący, że jest najważniejszy na tym świecie.
Jamie strasznie mnie irytował i nie raz chciałem, aby jakiś wampir złapał go i wyrwał mu wszystkie narządy! Ot pyskaty szczeniak (nie obrażając szczeniaków), który tylko tupnie nogą, a cała rządowa organizacja działająca setki lat składająca się z silnych i (tak mi się przynajmniej zdawało) asertywnych żołnierzy słucha go i wypełnia wszystkie jego zadania. Czysta głupota! Poza tym stale powtarzający i denerwujący mnie schemat:
Ćwiczenia, które zajmują dorosłym mężczyznom wiele miesięcy zostają doskonale opanowane przez głupiego smarkacza w ciągu jednego/dwóch dni. Czy to aby nie jest denerwujące!? Już na pierwszych stronach książki główny bohater cały czas obrywa od silniejszych chłopców w szkole, a tutaj nagle bez żadnego problemu zabija wampiry... Zdecydowanie bardziej od Jamiego polubiłem Larissę, młodą wampirzycę. Mało o niej wiadomo, a jej przeszłość została opisana tylko w jednym rozdziale, kiedy to została przemieniona w wampira.
Dobra, może się czepiam. Może się czepiam, ale w niektórych momentach książka ta po prostu nie ma sensu. Z kart tej powieści dowiadujemy się, że Jamie nie wierzy w Boga. Okey, mi to nie przeszkadza. Tylko nasuwa się pytanie:
Czy osoba nie wierząca w Boga (i tym samym w Jezusa) mówi "O Jezu..", "O Boże..."? Mi to się wydaje kompletnie bez sensu.
Okładka tej książki jakoś nie powala na kolana, ale jednak coś w sobie ma. Ta krew zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po powieść. Czcionka jest spora, a rozdziały krótkie, więc to powinno zachęcić do przeczytania, jednak styl pisania zdecydowanie odepchną mnie od kontynuowania tej powieści, jednak ją skończyłem.
Nie chcę, abyście stwierdzili, że ta powieść jest zła, bo taka nie jest, ale gdyby styl pisania był troszeczkę bardziej poważny, a bohater mniej irytujący, książka była by rewelacyjna. Fabuła mi się podobała. Will Hill chciał wciągnąć czytelników do XIX-wiecznego Londynu, Nowego Jorku lat trzydziestych oraz Transylwanii i Rosji, co mu się udało, jednak wcale nie zmroził mi krwi w żyłach, bardziej spowodował obrzydzenie naprawdę makabrycznymi opisami. Autor spróbował przywrócić do współczesnej literatury Draculę i Frankensteina, co mi się spodobało i zachęciło również do przeczytania "Draculi" Brama Stokera i "Frankensteina" Mary Shelley. Możliwe, że dzięki tej historii ludzie zrozumieją, że wampir to nie istota, którą da się udobruchać i rozkochać, tylko złakniony krwi potwór. Ostatecznie powieść mogę polecić, ponieważ myślę optymistycznie i wychodzę z założenia, że to tylko pierwszy tom i dlatego się tak dłużył, więc sięgnę również po kolejne tomy, ponieważ zdecydowanie potrzebuję więcej krwawych wampirów w swoim życiu.
Krzyki pokroju "O Boże!" weszły do naszego języka, nie ma się ich co czepiać.
OdpowiedzUsuńMłodzi bohaterowie często psują dobrą historię właśnie przez swoją brawurę i głupotę - rzadko wpadam na 16-17 latka, który byłby głównym bohaterem i myślał w "dobry" sposób ;/ A szkoda.
Może styl wydaje Ci się dziecinny po bo porostu jesteś na niego zbyt dojrzały? ;P
drewniany-most.blogspot.com
Możliwe, możliwe :)
UsuńHm, też nie wierzę, ale zdarza mi się powiedzieć "O Jezu" :D To kwestia tego, że wychowana zostałam w rodzinie, gdzie inni wierzą i jako dziecko się tego nauczyłam.
OdpowiedzUsuńHm, taaak, to jest mega denerwujące w książkach, kiedy bohater uczy się takich umiejętności od razu -.- Jak? Co on jest jakiś nadnaturalny!
Ale miejmy nadzieję, że jednak się zmieni w kolejnych tomach :p
UsuńW ogóle nie zachęca mnie ta książka. Nie przepadam za powieściami o wampirach i staram się ich unikać. Cóż, myślę, że nie sięgnę po tą pozycję. To nie dla mnie :/
OdpowiedzUsuńSkoro nie lubisz te tematyki, to tym bardziej nie sięgaj ;)
UsuńAle z drugiej strony, jak zastąpić to "O, Jezu!" - "oh"? "ojej"?
OdpowiedzUsuńNic mi nie przychodzi do głowy.
W sumie... :)
UsuńPodziwiam Cię. Ja chyba nie przebrnęłabym przez książkę, która strasznie się dłuży przez pierwsze kilkaset stron. No i ten irytujący bohater. Nie, to nie dla mnie. Chociaż, z drugiej strony... Krwawe wampiry i makabryczne opisy to coś, co tygryski lubią najbardziej. Może się jeszcze zastanowię nad "Departamentem 19".
OdpowiedzUsuńSwoją drogą... "O Boże" czy "O Jezu" to standardowe okrzyki, które weszły do naszego języka. Wiele osób, które nie wierzą, tak mówi (w tym ja!). Nie ma sensu się więc tego czepiać. ;)
Bo kocham czytać!
Eee tam, nie było tak źle ;) też byś przebrnęła.
UsuńBardzo ciekawy opis głównego bohatera. Mnie też irytują takie naciągane postacie, które nagle potrafią wszystko. No, ale cóż, nie każdego da się lubić ;) Książka wydaje się być mimo wszystko intrygująca, bo uwielbiam powieści, w których występują wampiry, ale takie prawdziwe, krwiożercze i złe ;) "Frankenstein" czeka już na mnie na półce od mojego urodzenia (dosłownie), wydane w roku moich narodzin ;) a mimo największych chęci i miłości do wampirów nie udało mi się dotąd przeczytać "Draculi", ale chce to zmienić jak najszybciej tylko się da. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń